Słowa ranią na całe życie
Pod takim właśnie hasłem kilka lat temu Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę zainicjowała ogólnopolską kampanię. „Słowa ranią na całe życie” – jak mówi Lucyna Kicińska, wieloletnia koordynatorka Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży – to nie tylko ciekawy slogan, ale też bolesna prawda. I dodaje: „Jeśli pojawia nam się myśl, by powiedzieć dziecku, że jest kretynem, to naprawdę się powstrzymajmy”.
Kiedy to przeczytałam, przypomniała mi się historia pewnej dorosłej już kobiety. Powiedziała mi, że nigdy nie zapomni słów rodziców, które wielokrotnie słyszała w dzieciństwie i które potem przysporzyły jej wielu trudności w dorosłym życiu. Ponieważ rodzice powtarzali jej, że się „zmarnuje”, wielu działań po prostu nie podejmowała, bo z góry zakładała porażkę. Przekładało się to nie tylko na jej osiągnięcia szkolne i potem zawodowe, ale też prywatne. Często dotyczyło drobiazgów, choćby takich jak wyjście na autobus. Jeśli ten miał być na przystanku za pięć minut, to od razu uznawała, że na niego nie zdąży, więc nawet nie próbowała. Czy w końcu udało jej się zapomnieć słowa rodziców, które tak ją raniły w dzieciństwie? Nie, pamięta je do dzisiaj, choć potrafi już sobie z nimi poradzić. Wiele lat zajęła jej praca nad sobą, by nie tyle je zapomnieć (to zwyczajnie niemożliwe), ile nauczyć się podejmować wyzwania. „Gdybym do płaczącego dziecka w markecie powiedziała: »Przestań ryczeć, gówniarzu«, jego ojciec pewnie by mi przyłożył, a co najmniej zacząłby na mnie krzyczeć – mówi dalej Lucyna Kicińska. – Obcym nie darujemy takich słów w stosunku do naszych dzieci, ale sami tak często mówimy”.
Zanim więc powiecie dziecku: „Nie przeszkadzaj mi, nie mam teraz czasu, jestem zajęta/zajęty”, przeczytajcie dającą do myślenia rozmowę z Lucyną Kicińską o tym, jak mówić do dziecka i jak go słuchać, żeby później – gdy już będzie nastolatkiem – chciało z nami rozmawiać.
Jolanta Łasiewicka redaktorka naczelna magazynu „Dziecko”