Zatrzymywanie chwil ma swoją magię i rytuał.
Dla mnie każdy numer „Salonu” to święto wspomnień z podróży – od 5 lat nie urlopuję bez robienia zdjęć i wywiadów do kolejnych publikacji. Życie prywatne zrosło się z pracą, a wspomnienia dostały szansę na przetrwanie.
Z długiego na prawie tysiąc kilometrów wybrzeża Portugalii najbardziej utkwiła mi w pamięci majestatyczna przyroda najdalej na południowy zachód wysuniętego skrawka kontynentalnej Europy – Przylądka św. Wincentego. Wieje tam tak fantastycznie, że zapominasz o reszcie świata. Trzeba być czujnym, by nie zdmuchnęło cię z ponad 70-metrowych klifów. Jeszcze u schyłku średniowiecza wierzono, że w tym miejscu kończy się świat. Dalej już tylko otchłań oceanu. Wciąż spotkacie tam marzycieli zapatrzonych w siną dal.
Moja podróż wiodła szlakiem Polaków, którzy wybrali Algarve na swój drugi dom albo przeprowadzili się tam na stałe. Był początek maja, pachniały kwiaty, temperatura przekraczała 25 stopni, dopiero wieczorem niepostrzeżenie wkradał się chłód. Zwiedzałam miasteczka, podziwiając architekturę pod mauretańskimi wpływami, smakowałam aromatyczną cataplanę. Życzliwi ludzie wokół, atmosfera spokoju.
„Portugalia jest dla tych, co chcą przez życie iść spacerowym krokiem, a nie biec do utraty tchu” – powtarzali mi polscy ekspaci.
W międzynarodowych rankingach na najlepsze miejsce do życia na emeryturze Portugalia od lat zajmuje czołowe lokaty. Docenia się jej autentyczność i łagodny klimat. Fakt, że jest jednym z najbezpieczniejszych krajów na świecie, z bardzo dobrą opieką zdrowotną. To, czego Portugalii brakuje ze względu na jej niewielki obszar, nadrabia różnorodnością: od tętniących życiem miast po zaciszne średniowieczne osady. Zobaczcie, jakie domy wypatrzyli dla siebie bohaterowie naszego reportażu i jak ułożyli sobie życie w tej krainie ciepła, soczystych pomarańczy i więzi z czasami przeszłymi.
Zapraszamy do lektury!