Książka Ewy Kiedio to pociągająca eseistyczna medytacja o sakramencie małżeństwa. Pociągająca – bo gdy się ją czyta, to aż się chce żenić, by móc doświadczyć tego, o czym pisze autorka. Przenikają się w tej książce erotyka i mistyka, fizyczność i duchowość, eros i agape, zwyczajność i misterium. Jest to zarazem medytacja eseistyczna – bo napisana w osobistym tonie, zrozumiale i pięknie. Spotykają się na kartach tej książki Fiodor Dostojewski i Kabaret Starszych Panów; fragmenty Pieśni nad Pieśniami przeplatają się z tekstami rockowych zespołów Frühstuck i Armia; słowa papieży współbrzmią z dialogami z serialu Ranczo; wielcy prawosławni myśliciele sąsiadują z bohaterami filmu Shrek. A pod umiejętnym piórem Ewy Kiedio nie jest to żaden miszmasz, lecz spójna całość.
(z przedmowy Zbigniewa Nosowskiego)
Przedmowa, Zbigniew Nosowski
Rozdział I, w którym podczas ślubu słychać Pieśń nad Pieśniami, zęby zakochanych są jak stado owiec, brakuje noża do rozcięcia duszy od ciała, Biblia okazuje się księgą pozbawioną wstydu, człowiek zaś dziwi się, że jest spokrewniony z Bogiem
Rozdział II, w którym mąż pełni funkcję okna, agape kuleje bez erosa, czytelnik nie wie, ile widzi osób, „ja” przechodzi przez ogień i nie chce już być nudne jak akademie na cześć, rozlega się waltornia Armii, bohaterowie „Idioty” podnoszą krzyk, aż wreszcie ikony zostają wyrwane z drzemki
Rozdział III, w którym małżeństwo powszednieje, dochodzi do awantury o filcowy kapelusz, w mieszkaniu Dostojewskich ze ścian spadają tapety, żona budzi się potargana i nieumalowana, Bóg okazuje się towarzyszem zabaw, a w finale odzywa się mąż autorki