Sobieski co chwila złazi z pomnika i puszcza się ze swoją wielkością na wagary. I to może daje temu - jak go nazwaliśmy - „bohaterowi mimo woli” tyle wdzięku. (...) Wielkość kobiety inne ma kryteria. Przykuć do siebie wspaniałego człowieka, najlepszego w kraju; urzec go tak, że może go zostawiać samego na rok i dłużej bez obawy przelotnej nawet rywalki; igrać z nim bez miary, panować nad nim na wszelkie sposoby, zachować dlań przez lat trzydzieści urok fizyczny i duchowy, dzielić wszystkie jego myśli, plany i zamiary, podsadzić go na tron i usiąść mu tam na kolanach, i to wszystko będąc prawie bez ustanku w ciąży, rodząc kilkanaścioro dzieci żywych i umarłych - czy to nie jest swego rodzaju wielkość, niech odpowiedzą kobiety. I zawracać (obłudnie) hetmanowi głowę w czasie klęski pod Mątwami, że ją zdradza, a królowi w czasie odsieczy Wiednia, że rzadko pisze! Podczas gdy korpulentny zwycięzca, który już po krześle na koń wsiadał, pisał, nie otarłszy nawet potu z czoła, wprost z pola bitwy pod Wiedniem, na bębnie, sążniste epistoły, nigdy nie zapominając „ucałować milion razy wszystkich śliczności i wdzięczności najukochańszego ciałeczka”. [Fragmenty]