BIAŁE, PUSZYSTE DYWANY
Kiedy biorę do ręki plik kartek z projektem nowej książki poetyckiej, zawsze obawiam się, że za chwilę usłyszę szelest jesiennych liści, będę spacerował po ukwieconych łąkach, bądź gonił sunące po niebie obłoki.
Nie tym razem.
Autor staje przede mną w ubłoconych butach i roboczym kombinezonie. Domaga się uwagi i skupienia. Konstruuje swoje teksty z syntetyczną, wolną od zbędnych ozdobników precyzją. Relacjonuje podróż po świecie odartym z kolorowych ozdobników, jakby ścierał z twarzy makijaż szmatą do podłogi.
Kiedy w średniowieczu wykonywano wyrok na szlachetnie urodzonych, z celi na miejsce stracenia wędrował orszak. Przed skazańcem niesiono zwrócone ku jego twarzy obrazy przedstawiające sielankowe sceny. Pogodne malowidła zasłaniały mu szafot i kata. Sebastian odsuwa na bok te obrazy i staje naprzeciw własnych lęków, frustracji i strachu. Wydaje się, że kiedy odrzucimy złudne, kolorowe maski, które zakładamy na twarz codzienności, nasz świat stanie się smutny, szary i jednowymiarowy – jak ulica pozbawiona reklam, sklepowych wystaw i kolorowych, zdobionych sztukaterią fasad.
Tak się jednak nie dzieje.
Każdy kolejny wiersz prowadzi nas do innego wymiaru doświadczania codzienności. Utrata złudzeń otwiera uniwersum wolne od naszej cudownej zdolności do samooszukiwania się i unikania odpowiedzialności za słowa i gesty. Tutaj, wiersz za wierszem, idziemy w przemoczonych butach, drogą pełną leku, niepewności i cierpienia, oparci jedynie o to, co w nas najlepsze: zdolność do empatii, miłość i nieustanną potrzebę poznawania i doświadczania. Dla tych, których spotkamy, mamy prawdę, czułość i piękno wielobarwnego i wielowymiarowego świata. Każdy wiersz jest krokiem w ubłoconych buciorach po twoim puszystym, białym dywanie.
Jarosław Dulęba