To była najbardziej spektakularna kariera dwóch systemów - późnej PRL i wczesnej III RP. Cudowne dziecko z Białogardu, błyskotliwy działacz studencki, zdolny redaktor naczelny i najmłodszy minister, a potem polityk, który przeprowadził postkomunistów przez Morze Czerwone pierwszych lat transformacji - aż do pełni władzy w 1995 roku. Michał Sutowski w pierwszym tomie biografii politycznej Aleksandra Kwaśniewskiego śledzi jego karierę od dzieciństwa do wygranych wyborów prezydenckich, czerpiąc z ówczesnych mediów, opracowań naukowych, akt archiwalnych, wspomnień (także tych niepublikowanych), niezliczonych wywiadów prasowych i książkowych, przede wszystkich jednak z licznych rozmów z jego przyjaciółmi, znajomymi, współpracownikami i przeciwnikami politycznymi. To jedyny w swoim rodzaju portret polityka, który jak nikt inny w Polsce ucieleśnił ducha końcówki XX wieku. Lektura obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych polskim życiem politycznym.
Żeby w Polsce było „normalnie”, czyli z grubsza tak, jak na Zachodzie, sam Kwaśniewski zapragnął dość wcześnie. Czy dlatego, że wschodnioeuropejski socjalizm nie zapewniał wysokiego komfortu życia nawet własnej elicie? Przecież byle dyrektor średniej firmy w RFN miał lepsze mieszkanie i samochód niż I sekretarz KC PZPR – bystrzejsi obserwatorzy widzieli to już w połowie lat 70. Dekadę później było to oczywiste dla każdego. A może nie chodziło o wygody, lecz o to, że ambitnego działacza studenckiego, później redaktora i ministra zwyczajnie uwiodły widoczna potęga, szeroko dostępny dobrobyt, wielobarwność i witalność oglądanego za Żelazną Kurtyną świata? Komfort zatem czy światopogląd popychał naszego bohatera do działania? Jedno i drugie. Kiedy pod koniec lat 80. na jachcie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego będzie Kwaśniewski, jako prezes PKOL, gościem eleganckiej imprezy z gwiazdami sportu, dygnitarzami i lejącym się szampanem, wzniesie ręce do góry i zawoła: „Takie życie kocham, do tego się urodziłem!”. Latem 1997 roku w Madrycie równie spontanicznie rzuci się w objęcia sekretarza generalnego NATO na wieść, że Polska dostanie zaproszenie, by wstąpić do Sojuszu. W obu tych wybuchach emocji będzie tak samo autentyczny. I nic w tym dziwnego: wielki filozof historii pisał już dawno temu, że u wybitnych jednostek osobiste pragnienia, ambicje i pasje zbiegają się z historyczną tendencją ogólnoludzkiego „rozumu”. (fragment książki)