Wyprawa na szczyty sukcesu i marzeń jak zwykle okazuje się trudna. Już czuję bliskość szczęścia, ale nie widzę. Chyba zbyt wysokie stopnie prowadzą na górę. Im mocniej czuję, tym więcej mam marzeń o pięknym świecie. Chciałbym być kimś i jednocześnie być anonimem w mrowisku cywilizacji. Chciałbym mieć swój mały kąt, gdzie każda najmniejsza chwila rozumiałaby moje słowa. I znowu wszystko w rękach losu, bo Bóg już zapomniał o mnie. Pozostało moje imię i wyciągnięta dłoń po doskonałe jutro.