Na ziemiach niepozornej krainy Ave'nin swoją siedzibę ma legendarne już bractwo Vallum. Jego członkowie zapisali się na kartach historii jako obrońcy uciśnionych, uwalniający dzieci z rąk potworów i dający drugą szansę tym, którzy chcieliby odmienić swoje życie. Pewnego dnia do bractwa dociera list obecnego króla sąsiadującej krainy, którego poczynania od kilku lat wzbudzają obawy i strach znacznej części mieszkańców kontynentu Landast. Jako ci, którzy przysięgali służyć pomocą potrzebującym, zgadzają się wyruszyć z misją, lecz nie darzą króla zaufaniem. Przyszłe wydarzenia pokażą, że ich obawy były słuszne…
- Właściwie jest też inny powód mojego przybycia tutaj. Merculusie - mąż Lithiany podniósł nieznacznie głowę - wiem, że wszyscy obawiają się mojego ataku, ja jednak przeczuwam, że to Leon II może w końcu opuścić swoją górską fortecę. Nawet nie próbuj mi wmawiać, że o tym nie myślałeś. Ha, już po twojej minie wnoszę, że tak! Więc mam dla ciebie propozycję: uderzmy razem na Leona. Nie jest niczyim królem, tylko mającym o sobie zbyt wysokie mniemanie niebezpieczeństwem. Nie pomaga też to, że ma naprawdę niebezpiecznych ludzi na podorędziu. Żądni krwi, bez najmniejszych zahamowań, można niemal powiedzieć o nich, że są barbarzyńcami.
Król Ave'ninu sam był zszokowany, że nie uznał tej propozycji za kompletny bezsens. Lecz Innis miał rację: bał się ataku ze strony Leona II, a ostatnio lęk ten zdawał się potęgować. Państwo bez licznego, silnego wojska i bez króla przebywającego w obrębie granic stanowiło dziecinnie łatwy cel. Prawdopodobnie zdobycie górskiej fortecy byłoby trudniejsze niż podbicie Ave'ninu, co dowodziło ich „potęgi”.