Autor, po pięćdziesięciu latach życia w beztroskim ateizmie, ruszył w najstarszą pielgrzymkową drogę Europy. Ruszył, bo tej okolicy nie znał, bo było tanio i szansa na nową przygodę. Okolicę poznał, pieniędzy dużo nie wydał, przygodę przeżył. A gdy przybył na miejsce, do katedry w Santiago de Compostela, przeżył najważniejsze - w przestrzeni katedry wibrowały słowa: „No, jesteś wreszcie”.