Chcesz się dowiedzieć o Gruzji czegoś, o czym nie przeczytasz w żadnym przewodniku turystycznym? Sięgnij po Gruzję dla niezdecydowanych Artura Zygmuntowicza i poznaj Sakartwelo od kuchni, tej słodkiej i tej pełnej goryczy.
Część pierwsza, zatytułowana „Gruzja słodka”, to opis państwa gościnnego, radosnego, kolorowego, ze wspaniałą kuchnią i tradycjami, do którego chce się wracać. Artur Zygmuntowicz oczywiście opisuje znane miejsca i ważne zabytki kraju, które ktoś, kto przyjeżdża tu po raz pierwszy, po prostu musi zobaczyć, ale nie jest to schematyczny opis, tylko osobisty wgląd Autora, uwzględniającym elementy, których nie znajdziemy w żadnym przewodniku czy komercyjnym folderze. Sporą część tej napisanej z lekkością i poczuciem humoru książki stanowi nie ukrywany zachwyt nad miejscową kuchnią. Przebija tu wyraźna miłość autora do jedzenia, którą skutecznie zaraża czytelników.
Druga część książki – „Gruzja Słodko-Gorzka” – to rysunek nieco mniej pozytywny, z którego wyłania się państwo pełne problemów, zranione i chwilami rozdzierająco smutne, choć nadal inspirujące i barwne. Autor umiejętnie zrównoważył obie części tak, że z tekstu, bogato ilustrowanego zdjęciami, wyłania się państwo nie rodem z przewodników turystycznych czy z szukających sensacji reportaży, jakie znamy z czasopism, ale takie, które ma swój własny, niepowtarzalny charakter, swoje plusy, minusy i okazuje się tętniącą życiem tkanką – barwnym tyglem piękna i brzydoty, koloru i szarzyzny, otwartości i jednocześnie trudnych do zrozumienia obyczajów…
Gruzja Zygmuntowicza to książka, dzięki której podróż do tego niezwykłej kraju może okazać się zdecydowanie łatwiejsza, przyjemniejsza i bogatsza. A sama lektura, to emocjonalny roller coaster, bo pełno tu historii po których trudno opanować wybuchy śmiechu, oraz takich, po których nastrój radykalnie się zmienia. I tak przez przez cały tekst – ostre porównania, niepoprawny język i tok myślenia, humor wyrafinowany na zmianę z rubasznym i zawsze pełne empatii dążenie do zrozumienia drugiego człowieka.
I. Część pierwsza: Gruzja słodka.
- Przylot, fallus i szaszłyk
- Kutaisi
- Katedra Bagrati
- Klasztor Gelati
- Pierwszy wieczór w Kutaisi i parę słów o dziadowaniu
- Poranny kac i rozważania o alkoholu
- Droga do Batumi
- Jak odzyskałem wiarę w rodaków
- Pierwszy wieczór w Batumi
- Wykład
- Ogród botaniczny w Batumi
- Drugi poranek w Batumi
- Bloki i balkony
- Jazz
II. Część druga: Gruzja słodko-gorzka
- Parę słów na początek i trochę na serio
- Bez braw dla pilotów
- Mitsubishi Delica
- Jak podróżować po Gruzji?
- Droga do Kazbegi
- Rycerz w tygrysiej skórze i hajla bajla
- Pocztówkowy widok i grill Arcziego
- Dolina Truso
- Bakłażan na mieście i szaszłyk arcziego
- Swietłana ze Swierdłowska
- W drodze powrotnej do stolicy
- Na chybił trafił
- Sex po gruzińsku
- Azerski podryw w barze warszawa i piwny ping-pong w barze Dive
- Rozdział, którego nie planowałem i który powstał bez przyjemności z pisania
- Miasto, które opowiada historie
- Muzeum narodowe i polityka, przed którą trudno uciec
- O przewagach Gruzji nad Polską
- Gori – lekcja politycznej niepoprawności
- Gori – ciąg dalszy
- Chichot historii i rada Gamaliela
- Golibroda
- Protesty
- Chałupka pana bidusia
- Pierwsze zarobione w Gruzji pieniądze
- Po taniości
- Bazar i wielka czerwona rzeźba
- Trzy historie bazarowe
- Motsameta, próby bycia Indianą Jonesem i déjà vu
- Ćwiczenia z wyobraźni