Od czasu śmierci tragicznej, w dniu 7 sierpnia 1411 roku. W Ropczycach, Arcybiskupa Gnieźnieńskiego i Kanclerza Koronnego, Mikołaja Kurowskiego, kiedy to ten, zleciał z konia prosto na łeb, i kark sobie skręcił, jadąc na wezwanie króla swego Jagiełły, jako zawsze wierny, służbie kapłan. Przez długi czas pogrążony w smutku był pisarczyk, dwór wawelski, jak i całe królestwo polskie. Zaś Krzyżacy w Malborku, z tego powodu wielką ucztę wydali, a na niej popili się, i zaś potłukli między sobą, o władzę w zakonie, tak że wielki refektarz wyglądał jak by Jagiełło, znowu na twierdzę najechał i z armat ostrzelał. Konwent natomiast takie miał gęby poobijane, jak by spod Grunwaldu Krzyżacy, dopiero co wrócili...