Jedni popadają w narcyzm, inni w chory perfekcjonizm, jeszcze inni w głęboką depresję – wszystkie te przypadłości stają się znakami dzisiejszych czasów.
Zwykle – na poziomie intelektualnym – człowiek uważa się za istotę rozumną, racjonalną, zrównoważoną emocjonalnie. No, oczywiście z pewnymi drobnymi usterkami, bo przecież nobody’s perfect. W egocentrycznym gatunku Homo sapiens skłonność do zawyżania swoich przymiotów (przy zaniżaniu walorów innych osób) występuje znacznie częściej niż skromność, dystans do samego siebie, pogodne przyjęcie na pierś samoświadomości, że nie jest się (bo być się nie da) perfekcyjnym partnerem, ojcem, matką, pracownikiem, szefem, przyjacielem.
Cywilizacja zachodnia XXI w., zwłaszcza komercja i popkultura, wmawia ludziom, że jednak się da. Wystarczy zainwestować w wygląd, w kompetencje, w zdrowie. Zasuplementować się odżywkami, liftingami, coachingami. Albo nawet prościej: stworzyć odpowiedni wizerunek siebie, bynajmniej – jak to się dzisiaj powiada – niepolegający na prawdzie. Czyli wystawić na widok publiczny sztuczne Ja. Czy to na Facebooku dla tzw. przyjaciół, czy pisząc CV do pracy, czy startując w telewizyjnych Idolach i Mamtalentach. Wykreować się.
Człowiek współczesny w tym się gubi. Wpada w psychiczne doły, bo temu wystawionemu na sprzedaż wielkiemu, napompowanemu Ja nie jest w stanie podołać. Jedni popadają w narcyzm, inni w chory perfekcjonizm, jeszcze inni w głęboką depresję – wszystkie te przypadłości stają się znakami dzisiejszych czasów.
I wszystkie łączy kłopot z ego. Z poskładaniem w spójną całość tego, kim naprawdę się jest, kim chciałoby się być, i tego, jak widzą człowieka inni. A nie ma ciekawszej i ważniejszej rzeczy niż zrozumienie, kim jest ten ktoś, kogo każdy nazywa wieloznacznym zaimkiem Ja.
Zapraszamy do lektury!