Jak czytać dziś Pana Tadeusza?
Smakując barszcz i bigos, zachwycając się pejzażami, przyznając, że Wenecja nie tak piękna jak polski, litewski, białoruski las, a zachód słońca na Seszelach czy Dominice naprawdę ma mniej uroku niż świt nad Nowogródkiem?
Ciesząc się, że w Panu Tadeuszu Mickiewicz zszedł na ziemię z tych ciemnych mistycznych obłoków okrywających Dziady?
Można tak, ale można też inaczej, kręcąc nosem na owe nieco podejrzane arkadyjskie realia, ryzykując i wydziwiając, że może nie wszystko tu się zgadza, a zgadzać nie może, bo tak naprawdę jedynie czytelnik naiwny zaniesie poemat pod strzechy i dojdzie do wniosku, że chodzi w nim o prawdziwego niedźwiedzia, najprawdziwsze na świecie prawdziwki i skrwawioną szablę.