Tadeusz Dołęga-Mostowicz (1898–1939) – najpoczytniejszy polski autor w dwudziestoleciu międzywojennym. Twórca takich nieprzemijających przebojów czytelniczych, jak Kariera Nikodema Dyzmy czy Znachor, żeby wspomnieć tylko te najbardziej znane.
Wbrew powszechnemu mniemaniu powieść Kariera Nikodema Dyzmy, wydana w 1932 roku, nie była jego debiutem jako człowieka pióra. Na przełomie lat 1924/1925 T. Dołęga-Mostowicz został felietonistą dziennika „Rzeczpospolita”. We wrześniu 1927 roku za swoje cięte i bezkompromisowe publikacje zapłacił ciężkim pobiciem przez „nieznanych sprawców”. Napastnicy poruszali się, jak wykazało śledztwo, samochodem komendanta głównego Policji Państwowej.
Tom poświęcony życiu politycznemu, który oddajemy w Państwa ręce, jest pierwszą częścią zbioru ponadczasowych w swojej wymowie felietonów, które Tadeusz Dołęga-Mostowicz napisał przed rozpoczęciem błyskotliwej kariery powieściopisarskiej.
Wstęp
Warszawska spelunka szpiegowska
Sowieckie polowanie na inteligencję
Złośliwe bankructwa czy złośliwy optymizm?
Rozluźnione fundamenty armii
Chorąży honoru Polaków
Dywizjon ustawodawczy
Parlamentaryzm i rozczarowanie
Ustrój
Dosyć tego wreszcie!
Wielkoludy małości
Nieustanny prima aprilis
Jeszcze p. Krzyżanowski
Bić albo nie bić?
To już nie perfidia
Tajemnica cenzorskiego słówka
Zdziczenie
Rozmowa z sanatorem
Zły system
Inflacja brygad
Zredukować!
Konstytucja na raty
Nie w porę
W ojczyźnie saletry
Ciężka dola inteligencji w chwili obecnej
Losy byłych bojowników o wolność
Rozum i żołądek
Przed burzą
O los polskiej nauki twórczej
Wyrżnąć burżujów i inteligentów!
Prawo pięści
Miejsce dla syna!
Politykomania w teatrach
Na Wasze święto
Pierścień sowiecki made in Germany
Karanie niewinnych
Urzędowe curiosa
Chuligaństwo
Manifestacja zbrodni
Recepta Pana Ministra
Perwersyjne skutki
Lewica na baczność
Ecce homo !
Wara!
Szyldziki
Po co przesadzać?
Konspiracja triumphans
Pacyfistakom
Kochany Poznań
Straszny kraj
Trwały pokój
Telefoniczny minister
Po wiwisekcji
Po dziesięciu latach
Dwie ankiety
Kłopoty starego komendanta
B.Z.I.K.
Smirno!
Nie, Panie Ministrze
Zgubiona radość życia
Kij, a raczej dubina
Fuksy
Są i plusy
Moralność
Niezbędny komentarz
Famulusom
Życie publiczne
Polepszanie
Nowa gra towarzyska
Wielka małostkowość
Paradoksy mecenasa
Nabijanie w butelkę
Likwidacja wady narodowej
Ave, Censor!
Nagrobek Marksa
Lakoniczna opozycja
Magna Amica Francja…
Kandydacki spicz Pana Stpiczyńskiego
Umiejętna ocena
Odbudowa parlamentaryzmu
Wstyd
Cierpkie owoce
Wierz ę w duchy
Przykre analogie
Niedźwiedzia przysługa
Elastyka polityczna
Załatwiono
Czeladnicy
Amatorstwo opuchlizny
Nil desperandum
Pan Barlicki się dopuścił
Nieuzasadniona radość
Ambasadorzy z pokrewieństwa
Dość ślamazarności
Jeszcze o jedno prosimy, Panie Ministrze
Miedziane czoło
A więc kolonie
Szanowny Panie!
Chcą się umartwiać
Nie taką sobie wyobrażali
Opozycja
Kult litery „b” z kropką
Niedżentelmeństwo
Wschód