Z Marcinem Ogdowskim w jego postrzeganiu wojskowej rzeczywistości Afganistanu nie zawsze się zgadzam, bo inaczej patrzy na nią żołnierz, a inaczej reporter. Książka ta jest jednak lekturą obowiązkową dla wszystkich, których interesuje codzienność najbardziej bojowej polskiej misji zagranicznej. Za każdą z liter tego niezwykłego Alfabetu kryje się poświęcenie, odwaga, bohaterstwo, obawa, radość czy smutek. Bo te właśnie uczucia są udziałem polskich żołnierzy podczas służby w Afganistanie.
Kpt. Marcin Gil, oficer prasowy 6 Brygady Powietrznodesantowej
Myślę, że byłbym kiepskim żołnierzem. Nienawidzę ścisłej hierarchii i bezwzględnego podporządkowania. Pewnie dlatego zamiast armii wybrałem studia socjologiczne, a później zawód dziennikarza. Ale zainteresowanie wojskiem nie pozostało bez wpływu na to, co robię. To dlatego jako korespondent znalazłem się w Afganistanie, a wcześniej w Iraku.
Tym, co w wojnie interesuje mnie najbardziej, nie są techniczne aspekty militarnych operacji. W wojnie – tu trzeba nazwać rzecz po imieniu – pociąga mnie jej codzienność. Żołnierze nie tylko biorą udział w akcjach – częściej na nie czekają, korzystając z wątpliwych uroków bazy. A cywile nie zakopują się pod ziemię z intencją, by wygrzebać się po wszystkim. Próbują jakoś żyć.
I o tym starałem się pisać.
Marcin Ogdowski