Moje wspomnienia z dzieciństwa dotyczące Grodźca związane są w szczególności z miejscami i obiektami, które znikają bezpowrotnie. Jako mieszkanka Grodźca czuję z tego powodu ogromny smutek. To, co jeszcze pozostało z tamtych lat, stanowi dla mnie dużą wartość sentymentalną. Poszukiwanie starych fotografii i zdobywanie nowych informacji stały się dla mnie ogromną pasją.
Pamiętam Kopalnię Grodziec, w której pracował mój ojciec. Zabierał mnie czasem do budynku biurowca, pamiętam tłum pracowników kręcących się po hali zbornej. Nie zapomnę widoku kopalni od strony ogródków działkowych. Był on niczym „olbrzymi ekran”, na którym zawsze działo się coś interesującego. Prawdziwe kino 3D, z tą różnicą, że tutaj nie potrzebne były okulary, a seans był zupełnie darmowy. Ten „kopalniany scenariusz” był bardziej intrygujący niż bajka w telewizji. Te wysokie szyby, sortownia, torowiska, a na nich pociągi z mnóstwem wagonów i cała ta kopalniana zabudowa przyciągały moją uwagę. Dodatkowe wrażenie sprawiała bardzo wysoka skarpa, na dole której usytuowane były torowiska kopalni wraz z sąsiadującym torowiskiem biegnącym do Przesypowni Cementu. Dźwięki uruchamianych maszyn, sortowanego węgla, jadących pociągów były jak swoista muzyka towarzysząca na co dzień wszystkim działkowiczom. Wzdłuż ulicy Barlickiego tętniło życie: pracownicy spieszący do pracy, wywrotki czekające na załadunek węgla, zaparkowane samochody, przystanki, które „nie narzekały” na brak czekających pasażerów i wreszcie mieszkańcy korzystający z usług medycznych kopalnianej przychodni. I któregoś dnia to wszystko znikło jak za dotknięciem magicznej różdżki złej czarownicy. W czerwcu 2013 roku postanowiłam odwiedzić budynek biurowca celem sfotografowania tego co pozostało. To co ujrzałam znacząco odbiegało od tamtego miejsca, kiedy wrzała tu praca. Ujrzałam zdewastowane pomieszczenia przesiąknięte wilgocią i zgnilizną. Choć nigdy nie było to moje miejsce pracy (poza miesięczną praktyką szkolną), to łza kręciła się w oku. Na piętrze budynku hali zbornej wisiał jeszcze ten pięknie brzmiący napis: „Niech żyje nam górniczy stan”. A w moich myślach wciąż plątało się to samo pytanie: dlaczego?
Nie ma kopalni, nie ma więc Centrum Rozrywki „Gwarek”. To właśnie tutaj w latach 80. rodzice zabierali mnie na zabawy mikołajkowe, które odbywały się w sali teatralnej. Potańcówki na dawnych kortach tenisowych i pub „Cola” to również przeszłość.
Pamiętam wizyty w Przychodni KWK Grodziec i jej personel. Za każdym razem, gdy przechodzę obok tego miejsca, spoglądam się na jej ruinę, która w każdej chwili może już na zawsze zniknąć z naszego krajobrazu.
Znana mi była pierwsza i druga przyzakładowa stołówka kopalniana. Z tej drugiej pamiętam smak dań obiadowych, które tam serwowano i wypożyczalnię kaset wideo na parterze budynku.
Atrakcją lata był park „Rozkówka”. Pamiętam kąpiele w basenie, mecze klubu RKS Grodziec, kawiarnię „Grzybek” i imprezy okolicznościowe na „Okrąglaku”.
Pamiętam pociągi wraz z wagonami cementowymi zmierzające do Przesypowni Cementu. Drewniany most przy ulicy Górniczej był świetnym punktem obserwacyjnym. To tutaj wyczekiwało się na nadjeżdżający pociąg.
Do historii przeszła również Specjalistyczna Przychodnia Zdrowia, do której mama prowadziła mnie na wizyty stomatologiczne. Budynek obecnie niszczeje.
Nie zapomnę sklepu „Społem” i smaku czekolady, którą kupowała mi tam mama. Do dziś pamiętam lokalizację poszczególnych stoisk.
Tramwaj linii 25 był moim ulubionym środkiem transportu i wierzyłam do końca, że władze miasta nie dopuszczą do jego likwidacji. Nadzieją moją i pozostałych mieszkańców była petycja do władz Będzina, pod którą osobiście się podpisałam.
Krajobraz Grodźca z każdym dniem zmienia się coraz bardziej, jednak moja dzielnica, w której się wychowałam, pozostanie na zawsze w mojej pamięci.
Agnieszka Tytko