autor przedstawia się jako przewodnik tatrzański. na każdym robi to wrażenie, bo w końcu przewodnik to persona godna zaufania. zwłaszcza taki, który wodzi klientów po podniebnych perciach. jak się dużo chodzi po górach, to ma się mnóstwo czasu na rozmyślania. a jest go jeszcze więcej, gdy się samotnie utknie w ścianie Hinczowej Turni. czternaście godzin październikowej nocy, potrafi wypełnić wieczność. piękną i straszną zarazem. piękną ciszą, firmamentem na wyciągnięcie ręki i bajkową scenerią szczytów w srebrzystej poświacie pełni księżyca. straszną, nadciągającą mgłą. wilgoć przy minusowej temperaturze, zakończyłaby spektakl w 10 minut. idealne warunki do spotkania się z sobą. (ratownicy byli szybsi od chmury).