"Noc była piękna, księżyc igrał po falach, statek płynął łagodnie, pędzony lekkim wiatrem. Miss Lidia nie miała ochoty spać; jedynie obecność profana nie pozwoliła jej smakować wzruszeń, jakich na morzu i w czas pełni doświadcza wszelka ludzka istota, o ile ma bodaj źdźbło poezji w sercu. Skoro osądziła, że młody porucznik musi już spać snem sprawiedliwego, jak przystało na tak prozaiczne indywiduum, wstała, wzięła futro, zbudziła pokojową i wyszła na pokład. Nie było nikogo prócz jednego majtka; stał przy sterze i śpiewał jakąś żałosną lamentację w korsykańskim narzeczu na dziką i jednostajną nutę. Wśród ciszy nocnej ta osobliwa muzyka miała swój urok. Na szczęście miss Lidia nie rozumiała dokładnie słów piosenki. Wśród wielu ogólników jakiś energiczny wiersz poruszył żywo jej ciekawość, ale niebawem, w najpiękniejszym momencie, przychodził znowu szereg słów w dialekcie, których znaczenie jej umykało. Zrozumiała wszakże, iż chodzi o jakiś mord. Przekleństwa na morderców, groźby zemsty, pochwała zmarłego, wszystko tam było bez ładu pomieszane." (fragment). Opowiadanie o korsykańskiej vendetcie i namiętności dwóch kobiet.