Opowieść o czasie wojny. O ludziach żydowskiego pochodzenia, którzy pewnego dnia zostają skazani na Oświęcim. Natan, mieszkający w Krakowie, zakochuje się w Marlenie, Niemce przygarniętej przez jego rodzinę, i nie widzi poza nią świata. Tymczasem Marlena nie jest tym, za kogo się podaje, a rodzina srogo zapłaci za swoją dobroć. Świat mieszkającego w Pradze Jony niszczy wojna. By ocalić mu życie, rodzina decyduje się wysłać go do Terezina, ale Terezin okazuje się czymś innym, niż sądzili. Icek, kolega Natana, wyjeżdża do Ameryki, by zarobić na wymarzony sklep, który ma zapewnić spokojną starość matce. W Ameryce jednak nic nie układa się tak, jak miało być. Jego matka, Róża Kranz, zostaje w Krakowie. Kiedy wybucha wojna, nie chce uciekać wraz z innymi, ponieważ czeka na powrót Icka. Pozbawieni wolności ludzie są niczym ptaki bez skrzydeł, nie mają ani możliwości ucieczki, ani ratunku. Czy uda im się jeszcze wrócić do domu? Czy uda im się odnaleźć dawne życie? A może wszystko ułoży się zupełnie inaczej... Postanowiłem, że czegokolwiek zażąda ode mnie ten Niemiec, dostanie to. Uznałem, że nie mam nad czym się zastanawiać. Zbyt wiele widziałem trupów, by stawiać opór. Chęć przeżycia była silniejsza niż strach przed tym, co mój oprawca chciał mi uczynić. Miałem nadzieję, że ocalę matkę i siebie i dostanę szansę, by spotkać Marlenę. Bo niczego bardziej nie pragnąłem, niż ją odnaleźć, aby zapłaciła za swoje czyny. *** Wtedy wrzucili go do kadzi i zamknęli wieko. Jeden z nich usiadł na beczce, by się nie mógł wydostać. Jona nabrał wcześniej powietrza, licząc, jak długo uda mu się wytrzymać. Może minutę, dłużej raczej nie. Kiedy tak siedział skulony w zimnej wodzie, bał się o życie. Wiedział, że teraz kolejny raz jego los zależy od woli innego człowieka. Już zaczął się modlić w duchu i prosić Boga o szybką śmierć, kiedy wieko się otworzyło, a on wyskoczył z wody, nabierając powietrza w płuca. Kapo sądzili, że się już utopił, tymczasem jeszcze żył i jak ryba wyrzucona na brzeg łapał powietrze. Koledzy czym prędzej odciągnęli go na bok. Udało mu się przeżyć. *** Jadąc w tym cuchnącym wagonie, zrozumiał, że śmierć jest na wyciągnięcie ręki. Strach, który go ogarniał na myśl, co ich tam czeka, był paraliżujący. Bezsilność była chyba jednym z najgorszych uczuć, jakich doświadczył w życiu. Kiedy człowiek nie może decydować o swoim losie, umierała nadzieja i umierało też poczucie godności.