Deszcz wygrywał na parapecie swoją melodię. Melodię chłodnego wieczoru i zbliżającej się jesieni. W pokoju panował półmrok, jedynie ogień z kominka dodawał trochę jasności. W fotelu naprzeciw siedział przykryty grubym kocem, siwy już Horacy. Po wizycie tego dnia u swojego lekarza zamyślił się nieco nad sobą i swoim zdrowiem.