Maszynopis Palcie ryż każdego dnia pisarz zabrał ze sobą w ostatnią podróż – z Los Angeles do Wiesbaden przez izraelski plan filmowy. Złożył w tej powieści hołd swojej wielkiej pasji – lotnictwu. Nad utworem krąży pewien rodzaj fatum, przekonania o nieuchronności następujących wydarzeń, a także pewności zbliżającej się tragedii. Nie można oprzeć się również wrażeniu, że to kolejna próba skonstruowania wyznania miłosnego. Nawet jeśli nie należy doszukiwać się w powieści wątków autobiograficznych w sensie ścisłym, to wielkie, okrutne, nieliczące się z niczym uczucie Andersona do Esther tworzy pewien powtarzalny motyw w twórczości Marka Hłaski, rozpoczęty Brudnymi czynami.
Palcie ryż każdego dnia to w końcu obraz Kalifornii daleki od zachwytu: krainy bezdusznej, bezlitosnej dla tych, którym los nie sprzyja, nieoferującej żadnej szansy na sukces. Rozgoryczony amerykańską porażką Hłasko nie odnalazł po drugiej stronie Atlantyku Ziemi Obiecanej, lecz kolejną wielką samotność.