„…Najpierw ucieczka ze stalingradzkiego batalionu pracy, żeby dotrzeć do armii Andersa, gdzieś w Uzbekistanie - tak, najpierw to: głód, nędza, upokorzenia. I znowu batalion pracy, ale tym razem dobrowolnie. Żeby przetrwać. To ten batalion w Angrenie pod Taszkientem.
Znowu ucieczka (formalnie dezercja, za którą groziła czapa), dotarcie do armii Andersa, dramatyczna komisja - już wiadomo, że ostatnia - kolejne upokorzenie - ale wreszcie jakiś dokument, świadectwo istnienia, i do tego nieoczekiwany dar niebios: mundur, płaszcz, buty, wspaniałe angielskie buty - całkowita odmiana. A potem już Samarkanda, szkoła pedagogiczna, fabryka. I Ona...”
Tak, trzeba przeczytać, bo jakże inaczej rozumieć te późniejsze strachy, emocje i tę ciszę…
A dzisiaj, zwłaszcza teraz, gdy szukamy odpowiedzi, dlaczego Rosja jest taka, jak jest, warto się przyjrzeć radzieckiej duszy, jej dzikości, imperialnej determinacji i romantyczności.