W powieści Miasto autor dotyka najczulszych strun życia społecznego, próbując nie tylko dokonać swoistego rozrachunku z establishmentem polityczno-biznesowym, ale również odmitologizować społeczne tabu, jakim jest władza kościelna. Obnażenie wszelkich wad świata władzy dokonane na szczęście zostało z pewną frywolnością, przez co ironia ma trochę mniejszą, bardziej stonowaną siłę rażenia.
Miasto to satyra polityczno-obyczajowa, podkreślająca purnonsens poczynań możnych tego świata, którzy dla profitów i zaszczytów zdolni są do sprzeniewierzenia się wszelkim ideałom. Mamy tu więc, mówiąc mniej elegancko, typowy wyścig szczurów, należycie spointowany w finalnej części Miasta. Walorem książki są niewątpliwie dialogi, które (na tle bezprecedensowej historii) podkreślają nie tylko absurdalność zamysłów rządzących, ale przede wszystkim obnażają wszelkie niedociągnięcia ludzkiej natury. Tematyka powieści, okraszona komediowymi sytuacjami, stanowi doskonały pretekst, aby ukazać pazerność ośrodków decydenckich, ich dążenie do rządzenia za wszelką cenę.