Niezwykła, wzruszająca książka opowiadająca o latach dawno minionych, o uczuciach dawno przebrzmiałych, o sercach, które już rozsypały się w proch. O miłości, która tak naprawdę chyba miłością nie była, a o której tak mówi sama bohaterka powieści: „Brunon drgnął. – Lili! – zawołał, głos mu się zwinął z nadmiaru wzruszenia. Lili przygarnęła jego głowę do piersi, z miłosną twarzą usunęła mu się w ramionach. Miała na ustach wyznanie winy, chciała powiedzieć, zaczęła nawet mówić, ale jej słowa zginęły w zmąconej świadomości, zalanej rozkoszą. Następnych dni Lili była niezwykle małomówna i jakby obca. Dopiero znalazłszy się sam na sam ze Stefanem, powiedziała z rozdzierająco smutnym uśmiechem: – Dopuściłeś się jednego grzechu, pewnej małej zbrodni w stosunku do mnie spełnionej: boś mi dał odczuć zanadto dobitnie, że miłość wasza wraz z ciałem moim w proch się rozsypie... Może to jest naturalne, może się to dzieje zawsze, może ja bym nie była pod tym względem lepsza, ale niemniej – ciągnęła złamanym głosem – to jest bardzo bolesne dla tych, co odchodzą...”