Gdy Pandelis Prevelakis opuszcza Rethimno, nie przypuszcza, że to kreteńskie miasteczko, zacznie wkrótce chylić się ku upadkowi. Wracając po kilku latach w rodzinne strony okazuje się, że czas dawnej świetności minął bezpowrotnie. Miejsce, które autor znał jako młodzieniec, istnieje już tylko w jego pamięci.
Dzięki wspomnieniom miasto odżywa i pojawia się w pełni swego blasku. Prevelakis buduje obraz miasta za pomocą anegdot przeplatanych obrazami, wspomnieniami i zapachami. Bardziej niż faktyczną kronikę, jego opowieść przypomina miłosną elegię, w której z gorzką melancholią i nostalgią przywołuje obrazy minionego piękna.
Liryczną opowieść Prevelakisa o Rethimno dopełniają dwa obrazy – miasteczka w latach 70., które opisuje Janusz Strasburger, tłumacz „Kroniki pewnego miasta” oraz współczesne, widziane oczyma Bartosza Barszczewskiego, autora posłowia. Wbrew obawom Prevelakisa nie jest to jednak miejsce ani puste, ani stracone. Rethimno nie tylko nie zniknęło z map świata, ale cieszy się każdym nowym dniem.