Ewa nie zabrała rzeczy osobistych, dlatego Mariusz głęboko wierzył, że tylko jakiś paskudnie nieszczęśliwy splot okoliczności nie pozwolił jej od tygodnia wrócić do domu. Świadomy umysł narzucał się z racjonalizacjami, ale gdzieś głęboko w sercu, cicho i jednocześnie gwałtownie, pojawiało się napięcie. I przez ułamek sekundy Mariusz czuł, że nie znikła, ale odeszła…