Powieść społeczno-obyczajowa najpłodniejszego z polskich pisarzy. Chociaż książka opowiada o czasach dawno już minionych to ani ludzie, ani ich problemy bynajmniej się nie zmieniły, dlatego naprawdę warto ją przeczytać. Tym bardziej że napisana jest pięknym językiem, którego coraz bardziej w dzisiejszej dobie nam brak. Oto początek powieści: „Po szerokim, piaszczystym, młodymi brzozami z obu stron wysadzanym gościńcu, który wśród zarośli pólkami przerzynanych się rozkłada – małym truchtem ciągnął się z wolna koczobryk bardzo porządny, czterema dobrymi i tłustymi szkapami zaprzężony. Był to piękny dzień wiosenny, powóz więc był spuszczony, a w nim widać było prosto siedzącego, zamyślonego wielce mężczyznę, który z cybuszka z bursztynem i fajki tureckiej, starannie przykrytej, dymek wysysał. Poznać w nim było łatwo, po tym czymś co po sobie zawsze służba wojskowa na człowieku zostawia, że był dawniej żołnierzem. Razem też widać w nim było, że na tych czasach, w których żył młodością jeszcze i życiem pełnym – zegar jego się zatrzymał. Strój i fizjonomia były niedzisiejsze”.