Co się dzieje, gdy człowiek samotnie przebywa w leśnej głuszy? Zatapia się w świat myśli, marzeń, wspomnień, refleksji o życiu, szukaniu jego sensu i istoty. Cisza lasu – zakłócana tylko subtelnym szelestem liści drzew, a jeszcze rzadziej dźwiękami jego mieszkańców – tworzy wyjątkową atmosferę. Wtedy wspomnienia i myśli – już wydawałoby się zapomniane, pogrzebane, na zawsze utracone – wychodzą na jaw i żyją nowym życiem. Tego właśnie doświadcza bohater tej quasi-autobiograficznej powieści, dla którego kontakt z naturą jest przede wszystkim okazją do wzięcia głębokiego oddechu, wyciszenia i spotkania z samym sobą.
Powódź tysiąclecia z 1997 roku, spływ rzeką Nidą, wyprawa na Alaskę na łososie, zbrodnia połaniecka i polowanie na niedźwiedzie w północnym New Jersey – to tylko niektóre ze wspomnień towarzyszących bohaterowi podczas jego wypraw. Skrzące się błyskotliwym humorem, czasem nostalgiczne, czasem przepełnione goryczą, ale zawsze w towarzystwie dziczyzny i dobrych trunków – właśnie takie są te leśne opowieści.
Wszystko jakoś rozeszło się po kościach, ale policjantka upominała mnie, żebym tutaj więcej nie parkował. Starałem się słuchać tego, co mówi, ale nie zdając sobie z tego sprawy, zapatrzyłem się na jej seksowne, meksykańskie kształty – pełne i powabne. Wyglądała bosko! Promieniowała seksapilem niczym Gal Gadot, ba, po stokroć powabniej, bo policyjny mundur w kolorze navy blue nadawał majestatu jej seksowności [...]. Myśląc o tym, rozpłynąłem się w sobie [...]. Odjechała zakłopotana, zupełnie tracąc swoją policyjną charyzmę. Czar prysł! Wraz z tym i ja przestałem myśleć o jej seksownych krągłościach, bo martwił mnie los zbarczonego jelonka.