Niemal wszyscy miłośnicy broni pancernej rozpoznają bez wahania czołg Strv 103, wielu kojarzy przedwojennego Landsverka L-60, ale szwedzka broń pancerna to nie tylko te dwa wozy. Jej historia jest dużo bogatsza i skomplikowana. W książce Szwedzka broń pancerna 1920–1989 prof. Krzysztof Kubiak nie ogranicza się do prezentacji wozów bojowych, ale też opisuje i wyjaśnia trendy rozwojowe broni pancernej w Szwecji.
Szwedzkie wieże i polskie czołgi, czyli marketing a la Bofors
Książka oprócz przeglądu konstrukcji zawiera mnóstwo anegdot i historii. Jedna z nich dotyczy szwedzkich wież i polskich czołgów
W latach trzydziestych poprzedniego wieku, projektanci polskiego czołgu 7TP postanowili wyposażyć go w wieżę uzbrojoną w 37 mm armatę przeciwpancerną sprzężoną z karabinem maszynowym. Wybór głównego środka ogniowego był przy tym oczywisty. Trwało wszak uzbrajanie armii w 37 mm armaty Boforsa oznaczonej finalnie jako wz. 36, co czyniło w pełni zasadnym zamierzenie pozyskania wersji czołgowej. Zgodnie z powszechną w naszej literaturze narracją Bofors miał zaproponować bezpłatne opracowanie wieży z takim działem.
Tymczasem wiele wskazuje, że wieża z armatą 37 mm (zaadaptowaną m/34) była już nie tylko opracowana, ale również co najmniej cztery wyprodukowano dla szwedzkich czołgów m/31 i fm/31. W czołgach tych planowano montaż armat Boforsa. Kiedy rząd szwedzki zrezygnował z zamówienia większych partii czołgów, Bofors znalazł się w niejakim kłopocie. Tym niemniej, gdy pojawiło się polskie zainteresowanie najpierw 37 mm armatami, a potem wersją przeznaczoną dla czołgu, Szwedzi mogli posłużyć się pewnym zabiegiem marketingowym. Otóż zaproponowali oni „bezpłatne” przygotowanie takiej konstrukcji. W istocie bowiem wieża 7TP to, w pewnym uproszczeniu, wieża szwedzkich wozów zaopatrzona w niszę amunicyjną w tylnej części.