Rozdrobniona bieszczadzka wioska. Szumią lasy, szemrają strumyki, w źdźbłach roślin perli się rosa, nad łąkami unosi się woń siana. Życie toczy się beztrosko, czas płynie wolno. Niespodziewanie rozpętała się burza; zygzakowate błyskawice przecięły niebiosa. Obudziły się głęboko uśpione demony. Zerwał się gwałtowny wicher namiętności, nastąpił zamęt zmysłów, ciało trawiła gorączka rozkoszy.
Dotychczasowa sielanka zmieniła się w koszmar.
„Obława podążała jej śladem. Ścigający kłuli pikami zarośla. Na czele pogoni kroczył Archanioł, dzierżący w dłoniach rozżarzony miecz. Wódz niebiańskich zastępów ciął i siekł zarośla Pościg był tuż-tuż. Za chwilę ją dopadną! Słyszała nawoływania i trzask łamanych gałązek. Koszmar! Polują na nią?! Dlaczego pragną jej śmierci?!”.