Rae od zawsze miała słabość do złoczyńców w powieściach fantasy. Są najlepiej ubrani, mają najbardziej cięte riposty i zwykle nie cofają się przed niczym, by osiągnąć swoje cele. Rae z chęcią zrobiłaby to samo – cierpi na nieuleczalną chorobę i poświęciłaby wszystko, by odmienić swój los…
I oto niespodziewanie otrzymuje szansę na drugie życie: niezwykłym trafem przenika do świata swojej ulubionej serii, gdzie może odnaleźć kwiat, który ją uleczy.
Budzi się w pałacu stojącym na krawędzi piekielnej przepaści, w królestwie na skraju wojny, krainie niebezpiecznych bestii, knujących dworzan oraz swojej ulubionej postaci: Wiecznego Cesarza. Jest tak ponętny, jak może być tylko postać z książki. Rae wkrótce odkrywa, że w tym fantastycznym świecie wcale nie jest pozytywną bohaterką. Przeciwnie: jest złoczyńczynią.
Więc niech i tak będzie! Jako Lady Rahela pod swoim diabelskim przywództwem jednoczy przeróżnych rzezimieszków i planuje, jak odmienić ich przeznaczenie. Sterta ciał rośnie, a wraz z nią wściekłość cesarza. Wygląda na to, że Rae i jej sojusznikom trudno będzie dociągnąć do ostatniej strony…
Zuchwała i niesamowicie satysfakcjonująca. „Niech żyje zło” jest jak wybraniec, na którego wszyscy czekali. Z jednej strony to błyskotliwa refleksja nad urokami fikcji literackiej i płynącymi z niej zagrożeniami, z drugiej – epicka, romantyczna przygoda. Przygotujcie się na głośne parskanie śmiechem, szlochanie w miejscach publicznych i kibicowanie złoczyńcom – tego wszystkiego doświadczycie, kiedy Brennan z humorem i dziką radością będzie łamać konwencje w tej pysznej, przewrotnej uczcie literackiej – Leigh Bardugo
Ta genialna powieść zręcznie łączy dowcipne przekomarzanki i urzekające frazy z epicko zbudowanym światem. Zgłębia naturę fikcji i kontempluje wolność, która wynika z akceptacji miana czarnego charakteru. Przede wszystkim jednak wprowadza nas w świat Rae, bohaterki, która dzięki swojej inteligencji, lojalności i nieustępliwości potrafi zręcznie unikać kłopotów (co czasem urozmaica muzycznym występem) – Holly Black
Przymus czytania tej powieści jest wprost nie do zniesienia. Nie tylko nie można jej odłożyć,
ale ledwo się pamięta, by mrugać podczas lektury. To było tak wciągające, że na koniec pozostało mi jedynie krzyczeć z rozpaczy w poduszkę, gdy nagle wyrzucono mnie z tej historii.
Absolutnie magiczna książka – Shelley Parker-Chan