Czy istnieje większe zagrożenie dla człowieka niż… inny człowiek?
Wyobraź sobie: jesz rodzinną kolację, gdy w telewizji pojawia się komunikat – „Ziemia padła ofiarą inwazji obcych”. Na początku trudno w to uwierzyć. Podejrzewasz atak hakerski, obracasz medialne doniesienia w żart, ale... oni już tu są. Ludzie znaleźli się w pułapce.
W obliczu zagrożenia Max, przystojny celebryta, usiłuje uciec z miasta w towarzystwie Natalii, młodej dziennikarki, która jeszcze kilka godzin wcześniej przeprowadzała z nim wywiad.
Sebastian, ojciec bliźniaków i mąż ciężarnej Izabeli, utyka w peryferyjnej dzielnicy, nie wiedząc, co robić.
Natomiast siedemnastoletnia Ewelina wyrusza na samotną wędrówkę przez las, by dotrzeć do domu swojego chłopaka.
Mimo że obcy zapewniają, iż przybywają w pokoju, szybko staje się jasne, że ich intencje są zupełnie inne. Na całym świecie dochodzi do niewyjaśnionych zgonów i uprowadzeń, a ludzie odkrywają na swoich ciałach niepokojące znamiona.
Świat pogrąża się w chaosie. Czy ktoś ma szansę przetrwać kosmiczny armagedon?
A gdyby właśnie kończył się świat, to o czym pomyślałbyś w pierwszej kolejności?
Mnie zamarzył się mocny drink, ciepłe skarpety i seks z byłym facetem – dokładnie w tej, nieco żenującej kolejności. Przez myśl przemknęło mi też wspomnienie wygrzewającej się w słońcu Kitagawy San – mojej trzyletniej kotki – roześmiana twarz mamy i ukochane bieszczadzkie szlaki.
Później, kiedy początkowe niedowierzanie zaczęło ustępować miejsca rodzącej się w moich trzewiach panice, pomyślałam też o wszystkich niespełnionych marzeniach i smutnym fakcie, że nie skończyłam jeszcze nawet dwudziestu sześciu lat.
Trochę wczesna pora na śmierć…
Wcześnie na wszystko, co złe…
Jeszcze nie teraz, proszę…