Biblioteka bezinteresowna
Mieszkanie w starej warszawskiej kamienicy położone jest w centrum, ale w ustronnym miejscu. Książki jeszcze nie opanowały całego lokum, choć wdarły się już do sypialni i toalety. Najwięcej ich w gabinecie. Na półkach goszczą reprezentanci jego ulubionych klimatów literackich, m.in. widać prawie wszystkie tytuły Johna Steinbecka, kilka książek Alice Munro i ciągle nieprzeczytane „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej. W oczy rzucają się kolorowe albumy o sztuce, o filmach Andrzeja Wajdy oraz nowości – jak np. dwie pozycje Annie Ernoux: „Lata” i „Bliscy”. – Kiedy czytam, czuję, że to nadaje mojemu życiu sens, nie muszę się czegoś ważnego dowiedzieć, ale skupiam się nad samą literaturą, nad wagą słowa – gościmy w bibliotece Łukasza Maciejewskiego, dziennikarza, krytyka filmowego i teatralnego, wykładowcy akademickiego
Śpiewogry w herbie
– Jeśli nie wymyślił śpiewogry – zna ją najlepiej. I tworzył z najlepszym skutkiem. Telewizyjna „Ballada wigilijna” była pierwszym przykładem tej nowej specjalności – udanym, potrzebnym, wartościowym. Ale dużo lepiej wypada śpiewogra na scenie teatralnej, z publicznością. Więc zaczął Bryll pisać „Po górach, po chmurach”, wystawione po raz pierwszy w grudniu 1968 przez Teatr Ludowy w Nowej Hucie. To nic innego jak wspomniana „Ballada wigilijna”, tyle że dużo lepsza. Wystawiły ją chyba wszystkie teatry w Polsce – rozmowa z Dariuszem Michalskim, autorem książki „Ten Bryll ma styl”
Przywrócić ikonom godność
– Ikonografia pokazuje świat niewidzialny poprzez widzialne, a nie odwrotnie. Aby świat niewidzialny prześwitał przez to, co widzialne, stworzone ręką artysty, trzeba przede wszystkim zadbać przynajmniej o to, by to widzialne nie obrażało oka. Uznanie malarstwa ikonowego za sztukę specjalną, dla której wymagania estetyczne nie są konieczne, oznacza upokorzenie malarstwa ikonowego. To zaś oznacza, że musimy zapewniać artystyczny profesjonalizm – rozmowa z Iriną Gorbunovą-Lomax, autorką tryptyku „Malarstwo ikonowe”, założycielką i dyrektorką Akademii Ikonograficznej w Brukseli
Alpejskie pytania bez odpowiedzi
– Dziś nie dziwi sanitarny helikopter lądujący na miejscu wypadku. Ale samolot? Powiedzmy samolocik, bo te pierwsze pipery, w których ten genialny pilot rzucał wyzwanie lodowcom i górom, nie wyglądały zbyt imponująco, lecz gdy za sterami siadał Geiger… Lądowanie w górach pod wiatr i pod górkę, i start dziobem w dół? Tak! Pierwsze lądowania i start z lodowca? Tak! Perfekcyjna wiedza o strukturze śniegu, szybkości i kierunku wiatru, ruchome płozy w samolocie, wypuszczane wymiennie z kołami? Tak! Ewakuacja rannego, rodzącej kobiety, ciała alpinisty, ładunku, żywności, poczty? Tak, to wszystko Geiger! Mawiano, że wylądowałby na chusteczce do nosa – rozmowa z Elżbietą Sieradzińską, autorką książki „Wrócimy po was. Historie alpejskie”