Nuda kojarzy się z przygnębieniem, osłabieniem, jałowością – ale też z irytacją. Czasem – gdy nadzieja na jej ustąpienie wygasa – popycha do czynów desperackich, byle tylko ją przerwać, zmieniając cokolwiek. Uchodzi za przypadłość wstydliwą; to tylko małe dzieci bez skrępowania przyznają, że się nudzą. Powszechność doświadczenia nudy wskazuje na to, że w strukturze rzeczywistości obecne są rozległe obszary ontycznego rozrzedzenia, nie na miarę naszych oczekiwań.
Odważywszy się porzucić wątpliwą ambicję uchodzenia przed innymi, a przede wszystkim przed sobą samym, za kogoś wolnego od nudy, zyskujemy jasność widzenia: nasza nuda, wychodząc z ukrycia, traci podatność na wyolbrzymienia, które skłonni jesteśmy przypisywać temu, co nieznane. Wtedy okazuje się, że nuda, choć uciążliwa, może być dobrodziejstwem – swoistym drogowskazem prowadzącym nas do Sensu (eschatycznego celu, finalnego dobra, spełnienia). Użyteczność nudy polega na tym, że demaskuje ona wszystko, co w perspektywie ostatecznej okazuje się być nieważne. (…)
Aby zrozumieć, czym nuda jest, trzeba w pierwszym rzędzie zwrócić uwagę na związek inkluzji, jaki zachodzi między nudą a wolą: każda nuda jest wolą. Z tej racji prezentowany wywód ma układ dwudzielny. Pierwsze kilkanaście ustępów dotyczy woli w ogólności, stanowiąc osnowę dla ustępów końcowych, zawierających spostrzeżenia odnoszące się do nudy jako konkretyzacji woli.
Chciałbym, aby moja analiza okazała się przydatna dla Czytelnika w świadomym i twórczym traktowaniu nudy jako doświadczenia, które – pomimo swojego negatywnego charakteru (dolegliwości) – a może właśnie dzięki niemu – otwiera nas na rzeczywistość gęstą, mogącą być naszym domem; bo dopiero w niej jesteśmy u siebie. [ze Wstępu]