Widzem, co zaklina niebiosa przyjemnością i tańczy podług tonu piekieł, raz zrodzony aby dać świadectwo, potem — wystarczy zniknąć ze sceny — gdzież jest różnica? Nie mam szacunku dla cyfr jak pieczęci, Ci z mojej zgrai z nieskończonego wdzięku gwiezdnych światów. Kto jeszcze odważy się przyjąć podarki Empyreum, co odnajdując godność żeby być człowieczym, w tym żałosnym teatrze co zapomina się w wiecznym pośpiechu?