Żeglarz z natury rzeczy przyzwyczajony jest do pokonywania zasadzek i przeszkód napotykanych podczas pływania. Gdyby tak nie było, liczba czynnych żeglarzy spadałaby na łeb, na szyję, bo jacht, wiatr i woda tworzą wysoce wymagające środowisko. Ostateczny rachunek jest zawsze prosty. Ilość opuszczanych portów musi się zgadzać z ilością tych, do których zawijamy po rejsie. Poza przyjemnością i satysfakcją, jakie daje uprawianie żeglarstwa, można zauważyć, że jest to wdzięczne pole do formułowania nieoczekiwanych spostrzeżeń i niekonwencjonalnych uogólnień. Czyli żeglarstwo spełnia wstępnie kryteria do stosowania formuły jaką stworzył kiedyś Murphy. To właśnie skłoniło Autora do napisania tej książeczki. I choć z upływem czasu zgromadzone prawa często wydają się oczywiste, to na ogół towarzyszy im na stałe poczucie rozbawienia. Zapraszamy zatem do wspólnego z Autorem poprawiania sobie nastroju. Ahoj