Festiwal błazenady przed majestatem i tajemnicą śmierci jest wyrazem daleko posuniętej bezmyślności i głupoty. Atmosfera makabrycznych symboli zombie, kościotrupów, wyobrażonych demonów w durnowatych pląsach, mających rzekomo śmieszyć i straszyć, jest w najlepszym razie głupstwem. Dodana do tego prymitywna wiara w „duchy”, zwłaszcza dziś, w XXI wieku, w początkach trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa, jawi się jako jakiś żałosny regres w kierunku prymitywnych zabobonów. Dodatkowo wtedy właśnie prowokuje odwiecznego nieprzyjaciela ludzkości – podkreśla Artur Winiarczyk, redaktor naczelny „Miesięcznika Egzorcysta”, we wprowadzeniu do październikowego numeru.
Bardzo szybko weszłam w środowisko… satanistów. Późniejsze spotkania, na których wprost przyzywaliśmy Lucyfera i inne demony, nie były dla mnie niczym złym. Byłam wręcz tym zafascynowana, chłonęłam wiedzę magiczną, uczyłam się zaklęć. Przygotowywano mnie do obrzędu czarnej mszy i „antychrztu”. Z wielką dumą wyrzekłam się wszystkiego, w co wierzyłam, i przyjęłam nowe imię oraz ducha opiekuna, oddałam się też Lucyferowi, którego uznałam za mojego pana – wyznaje we wstrząsającym świadectwie Zuzanna.
Antyreligijność Black Sabbath jest mocno akcentowana. Jest to o tyle zadziwiające, że przez kilkadziesiąt lat swojego istnienia muzycy unikali jednoznaczności w deklaracjach dotyczących wiary w Boga czy przypisywanego im satanizmu. Z drugiej strony wielokrotnie dawali do zrozumienia, że coś jest na rzeczy. Jednak starali się być na tyle mało konkretni, by nie zrażać do siebie fanów – tak wierzących, jak i niewierzących. Płytą „13” postanowili złożyć czytelną deklarację – wskazuje Grzegorz Kasjaniuk w tekście „Antyreligijność Black Sabbath”.
Historia tej dziewczyny rozpoczęła się po Pierwszej Komunii Świętej. Miała wtedy 10 lat. Jest bardzo prawdopodobne, że ktoś ją obserwował i dokładnie wiedział, w którym momencie wejść w jej życie. Dziewczyna trafiła do satanistów. Niestety, jej rodzice niewiele wiedzieli o jej życiu. Ich dziecko regularnie spotykało się z członkami sekty i przechodziło przez kolejne poziomy wtajemniczenia – wskazuje psycholog Wilhelm Król w artykule „Nie każdego można uratować”.
Dr Wincenty Łaszewski w tekście „Nienawiść szatana do rodziny” podkreśla: Szatanowi w opanowaniu świata przeszkadza jeszcze tylko chrześcijańska rodzina. Tak twierdzi m.in. kardynał Carlo Caffarra, który donosi, że wizjonerka Siostra Łucja wysłała mu pewien list. Jej głos stanowi potwierdzenie nauki ostatnich papieży.
Historię Sługi Bożego Mateusza Talbota przedstawia Anna Wasiukiewicz: Mateusz wszystkie wieczory spędzał w pubie. Z czasem przestał się przejmować tym, że tak bardzo zasmucał swoją matkę, kiedy co dzień wracał do domu w stanie całkowitego upojenia. Matka Mateusza była jednak osobą głęboko wierzącą i co dzień modliła się w intencji swoich dzieci. Po latach Bóg nagrodził wytrwałość pani Talbot i obdarzył Mateusza szczególną łaską nawrócenia. Ale aby rozpocząć nowe życie, Mateusz musiał, jak wielu innych alkoholików, sięgnąć dna.
Ks. dr Karol Starczewski, były egzorcysta, w wywiadzie dla naszego miesięcznika stwierdza: Aby nastąpiło opętanie musi być wyrażona zgoda. Wśród kilku przypadków, z którymi miałem do czynienia, były to cyrografy. Demon obiecywał np. posiadanie wiedzy tajemnej w zamian za oddanie się mu. Pewna dziewczyna trzykrotnie podpisała cyrografy, ponieważ chciała posiadać wiedzę tajemną i pieniądze, ale też pragnęła miłości matczynej. Lecz nie było ani matczynej miłości, ani pieniędzy. Jedyne, co przyszło, to poznanie wewnętrzne stanu duchowego innych osób. Towarzyszyła temu jednak niechęć do rzeczy świętych. Dziewczyna nie mogła wejść do kościoła, brzydziła się świętych obrazów, nie mogła patrzeć na krzyż itd. Kiedy zorientowała się, w co tak naprawdę znów wdepnęła, zaczęła szukać pomocy egzorcysty.
Ks. Mirosław Cholewa, proboszcz parafii w Magdalence pod Warszawą, w kolejnym wywiadzie podkreśla: Halloween wynika to ze swego rodzaju mody i jest świadectwem kompleksu niższości wobec tego, co przychodzi z Zachodu. Ale w gruncie rzeczy pokazuje głupotę i bezmyślność tych, którzy uprawiają ten zabobon.
Zadziwiające jest przejęcie zwyczajów absolutnie obcych polskiej kulturze i najczęściej wcale w niej nierozumianych. Kto bowiem z młodych ludzi, którzy zapalają świecę, aby wsadzić ją do wydrążonej dyni, wie, że nazywa się ona Jack-o’-lantern, a wiąże się z imieniem człowieka z irlandzkiej legendy? Kto wie, że ta legenda mówi o potępieńcu, ukaranym za paktowanie z diabłem? – zastanawia się ks. prof. dr hab. Andrzej Zwoliński w tekście „Halloween wstępem do okultyzmu”.
Ks. Emil Adler, kapłan w diecezji Waterford and Lismore w Irlandii, w trzecim wywiadzie, zamieszczonym w tym miesiącu w naszym miesięczniku, podkreśla: W Irlandii Halloween traktuje się raczej na poziomie zabawy dla dzieci. To prawda, że i ta zabawa, jak każda, kształtuje określone postawy w dorastającym człowieku. I szkoda, że dzieci są za mało wprowadzane np. w praktykę modlitwy za zmarłych przodków. Z drugiej strony w kościołach irlandzkich w miesiącu listopadzie są odprawiane Msze Święte za zmarłych. W wielu parafiach spotkałem się z praktyką nowenny za zmarłych przez kolejne dziewięć dni. Wielu starszych Irlandczyków w nich uczestniczy. (…) Obecna komercyjna wersja przyszła z Ameryki. Ci, którzy modlą się za zmarłych, do Halloween podchodzą w konwencji zabawowej. Ci, którzy chcą w ten sposób złagodzić ból świadomości umierania, nie szukają odpowiedzi w zmartwychwstaniu.
Ponadto w numerze m.in. o kampanii „Przekażmy sobie znak pokoju”, a także o tym, czym jest ziołolecznictwo.