– Oczytany, uroczy i… – teraz i ona poczęstowała się papierosem – …a raczej ale – przy paliła mi i sobie i zaciągając się, wydmuchała dym prosto w moją twarz – wyprany z atrakcji życia. – Jakiej, kurwa, atrakcji? – przyglądaliśmy się sobie, tak jakbyśmy toczyli inną grę niezależnie od rozmowy. – Byłaś kiedyś na planecie Ziemia? Przecież to jebany horror. Ponoć stworzony przez wszechmogącego zjeba, który mógł jakkolwiek, a stworzył świat, w którym jedno pożera na żywca drugie. Jest takie coś w takich jak ja, co nie pozwala stanąć i odpocząć. A ja jestem zmęczony. Zmęczony ludźmi i ich urojeniami. – Błękitnooki marzycielu – rzekła przezornie zalotnie. – Pocieszyłabym cię sobą, gdybym wiedziała, że to coś zmieni. Że dzięki temu złapiesz się tego jak jakieś liny wyrzuconej za burtę dla ratunku. Ale nie da się uratować kogoś, kto nie chce żyć w tym świecie – położyła swą dłoń na mojej i gładziła opuszkiem palca mój nadgarstek. – A innego świata nie ma. Jest tylko tutaj i śmierć. Możesz wybrać jedno lub drugie. Z tą tylko różnicą, że pierwsze daje ci wciąż alternatywę. A drugie to nicość, z której nie wracasz.
Ona była mądra, więc cierpiała. Masa pospolitych jej rówieśników miała tak niskie oczekiwania jak rodzice, więc jak najszybciej chciała się dopasować. To dlatego niemal każda osiemnastoletnia dziewczyna chce rycerza i miłości. I zanim stanie się kobietą, wziąć ślub w białej sukni, usankcjonowany przez czarownika. A rok później wydać na świat swoją kopię. Aby zapełniać ten świat kolejnymi kopiami gatunku, który właśnie jest odpowiedzialny za szóste wymieranie w dziejach Ziemi. Tym bardziej takie cierpiące dziewczynki trzeba było wrzucać do literatury i do krain, w których rozmawiają ze zwierzętami. A w których nie ma kapłanów, bogów, totemów ich władzy. Ofiar i nakłaniania do klęczenia. I wciąż żyją smoki. Ale nie jako narzędzia morderczych dwunożnych małp czy hołd dla cipek, tylko cieszące się życiem i wolne stworzenia. I co z tego, że zjadają czasem ludzi. Przecież ludzie zjadają inne stworzenia oraz sami są dla siebie największym zagrożeniem.
FILIP KRZEMIEŃ – (rocznik 1977) outsider, weganin, człowiek ceniący wolność i naturę. Swoim działaniem próbuje przekazywać umiejętność życia w symbiozie z tym co nas otacza i konieczność rozwoju mentalnego. Wielki miłośnik świata zwierząt. Autor tekstów i podcastów, w których tematem przewodnim jest demaskowanie uwarunkowań niewłaściwego ludzkiego postępowania.