Ileż to razy pięknie śpiewający o poranku ptak mógłby dostać w baniak, bo budzimy się na kacu, a alikwoty skowroncze wwiercają się w mózg bezlitosnym strzałem? Jak często trafiamy na sytuację, gdy kaprawa matrona zupełnie bez powodu wbija nas w ziemię nienawistnym wzrokiem? I czy jest sposób na prezesuńcia, który nijak nie pasuje na swoje stanowisko? Ernest boryka się z rzeczywistością, która właśnie w ten sposób nim miota. I chciałby coś zmienić, ale nie bardzo kuma co i jak. Najlepiej, jakby rzeczy zaczęły się dziać same. Tylko czy taki zmieszany nieogarek zatrybi co się z nim dzieje i czy dotrze do celu?
Wejdź w buty Ernesta i powiedz prawdę: ile razy doświadczałeś takich sytuacji? A może warto wziąć z niego przykład i uwolnić się od co poniektórych ograniczeń?
Nowelka żywcem z życia wyjęta. Aż chciałoby się rzec: "Ernesta metamofrozy. Historia prawdziwa".
Cholerne Słońce!
Świergolony skowronek
Filozofie poranne
Wędrówki luda
Salto dżemu
Niewybuch
Ewakuacja!
Klucze z pięterka
Pogięło wacka
Paluszki krasnala
Zaświtanie
Wziął i poszeł!
Kostka w Bałtyku
Hipokratystyczny sens
Kanapki w yorka
Baba wyrzucona
Andże od mleka
Firmowy dziuń
Pacan północnodziambarski
Pyry z fląder
Co tak capi?
Zjełczałe ciasteczka
Cycate cebularze
Szklanka pełna kefiru
Panna rozbieganna
Uratowany przed strzałem
Patafian bengalski
Miglanc
Traktor z kanapą
Ohydny atak ławeczki
Wio do lasu!
Brejowiska
Kloc Kinkonga
Rzeżucha na wacie