Milan Jesih (ur. w 1959 roku w Lublanie) jest wybitnym słoweńskim poetą, dramaturgiem i tłumaczem m.in. Szekspira i Bułhakowa. Wydał przeszło dwanaście tomików poetyckich, które tłumaczone były na angielski, czeski, rosyjski i włoski. W nowym tomie, pod tytułem "Niemal" ukazuje się różnorodny (w sensie tematycznym: od młodzieńczej rozpaczy egzystencjalnej, przez „obrazki z życia”, po humorystyczne wiersze), wybór wierszy poety w przekładzie Katariny Šalamun-Biedrzyckiej, mieszkającej w Polsce slawistki, publicystki i tłumaczki literatury polskiej oraz słoweńskiej. Tom zdobią zdjęcia surrealistycznych i abstrakcyjnych rzeźb Mirka Bratuša.
USTA (1985)
Kobieta odsuwa
Krótka była
W nocy ulewa
Jest rzeczka
Jaka biała jest niedziela
Kamień, wielki jak byk, leży sam
O, biały popiele zorzy
SONETY (1989)
Czy sprawka to przejrzałych już winogron?
Wieczorem silny wiatr zerwał się nagle
Jest pewien ciemny, niezbyt jasny obraz
Dręczy mnie jeszcze jeden mętny obraz
O tej godzinie zdaje mi się życie
Jeszcze przez niebo nie przepłynął obłok
Wilgotny wieczór, śluzowate chmury
Sam w sobie, sam w pokoju, stałem ociężały
Twardo śpią tuż przed świtem ofiary
Niedziela jest i święto, późne lato,
Wspomnienie śnię, czy też wspominam
Stałem w Senju na słonecznym molo
„La bella donna dove Amor si mostra”
Pociągi wieczorami – okna jasne
(Ołówek gryzłem przez cały boży dzień
SONETY DRUGIE (1993)
Włosy jak płomień, zielonawe oczy
Nadchodzi wieczór. Złota miedź zachodu
Na trawie srebrna rosa księżycowa
O, gdybyż dane było mi umrzeć młodemu!
Przez cały dzień żyłem. Najpierw z rana
W ciągu dnia, który upłynął mi w dalekiej
Zapatrzyłem się w dawny miły czas
W jesiennych trawach zapach wstaje
(Są wiersze, pełne wierzb przy szosach
JAMBY (2000)
Chatka w wierzbinie: jak łabędź wśród
W winnicach winogrona już zebrane.
Palec uparcie w dal wyciąga się
Niedziela w porze najwcześniejszej wiosny
To był krogulec; sylwetka nieruchoma
Jest kraj, gdzie jeszcze nie wypowiedziany
(Gdzieś, myślę sobie, świat lekko
Kamień w łagodnym niskim świetle świeci
BY TAK RZEC... (2007)
Co wyostrzyłem, cały czas niepewnie
Koślawy stolik, który by nie ustał
Tam, gdzie tęsknota ledwo sięga
Jest czas równonocy i jest wino
Gdzie śnieg ziarnisty w sobie się zapada
W przelotnym kadrze, tam gdzie mój
Tysiące wierszyśmy już przeczytali
Wiem, że Bóg niepodejrzliwie
Ledwie słońce trochę już przygrzało
MOŻEŻE (2013)
To prawda, na wsi matki filozofów
POSŁOWIE
O ILUSTRACJACH
PRZYPISY