„Pominięty” to utwór autorstwa Bolesława Prusa, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli polskiej literatury pozytywizmu i współtwórcy realizmu.
“Poszedłem, i na szczęście, w najciemniejszym kącie, przy stoliku tak małym, że go nie spostrzegli inni, znalazłem jedno wolne krzesło. Na drugiem już siedział jakiś człowiek, którego ponsowa twarz i załzawione oczy wskazywały, że bawi tu oddawna, nie przynosząc zakładowi uszczerbku.
Był to mężczyzna w średnim wieku. Miał wyszarzany surdut z bardzo osobliwym garniturem guzików, włosy desperata i fizjognomją marzyciela, który się niekiedy upija. Rozpięty, nie pierwszej czystości kołnierzyk, przewiązany był krawatem, któremu nici wypowiadały służbę; na klapie surduta widać było blade plamy zeszłotygodniowego sosu i świeże strugi piwa, które pił z telegraficzną szybkością, upominając się o coraz nowy kufel.
Dziwny ten towarzysz długą chwilę przypatrywał mi się szklanym wzrokiem. Nagle rzekł:
— Pan wystawca?
— Nie.
— Bo i ja nie. Raz w życiu byłem głupi, żem należał do wystawy, ale tylko raz. Wystarczyła mi jedna wystawa, jak jedna kąpiel memu bratu, gorzelnikowi, co wpadł do zacierowej kadzi i nawet nie miał czasu obetrzyć się. Dobrze skąpaliśmy się obaj, niech djabli!... Dziś muszę pić i za siebie, i za niego... Proszę jeszcze kufelek...
Oparł łokcie na stole, brodę na dłoniach i patrząc na mnie czerwonemi oczyma, mówił dalej:
— Widzę, że pan ciekawy, co mi się stało? (Wcale nie byłem ciekawy). Więc opowiem całą rzecz dla nauki, ażeby pan kiedy i sam nie puszczał się na wystawę, i jeszcze innym zakazał.
Odrzucił się na poręcz krzesła i nagle zapytał:
— Czy pan wie, kto ja jestem?... Nie z nazwiska, Boże broń, bo nazwisko głupstwo. Można nazywać się Bonapartem, a być tylko lampartem albo osłem. Fach to grunt! Co człowiek robi, to fundament. Otóż ja jestem z profesji — guzikarz... Tak, panie, guzikarz. Może pan się śmieje?...
— Ani myślę.”