Potykam się o skurczone podwórko, ciasny korytarz, obcy zapach i ciszę wypełnioną jakimś dziwnym tworem. I właśnie ta dzwoniąca w uszach cisza, tak irracjonalna dla tego tętniącego kiedyś życiem domu, uzmysławia mi, że ani dzisiaj, ani jutro, ani w jakiejkolwiek przyszłości nie odnajdę już metafizyki tego miejsca.
Myślę, że raczej byłaby poirytowana nadmiarem dobra, do którego przecież nie była przyzwyczajona. Wychowała się wśród rzeczy zwyczajnych, a jej wyobraźnię i poczucie estetyki ukształtował zapach szarego mydła, komórka z klapą na skobelek oraz zupa w sam raz dla biedaków zwana po prostu wodzianką.
Wysiedlenie nastąpiło 3 czerwca 1942 roku, o czym świadczy pieczątka w książce meldunkowej domu. Ciotka Feliksa dokładnie zabezpieczyła platery ,,Norblin i Spółka’’, Natalia zamknęła okienko w opuszczonym chlewiku, i pobłogosławiwszy dom znakiem krzyża, ruszyli w drogę kierując się w stronę śródmieścia, gdzie w kamienicy Szymona Frydmana przy Modrzejowskiej 89 czekał na nich przydzielony lokal.
Lokal numer 3 zajmuje czterdziestoletni robotnik Herszlik Śliwiński z żoną Małką, pięcioletnią Cywią i jedenastoletnim Szają. W zimowy poranek Małka bierze wiadro i idzie do komórki po węgiel. Potem przesypuje go do węglarki i rozpala ogień. Po chwili w całej izbie słychać odgłos trzaskającej blachy. Piec jest duży, solidny z piekarnikiem i czterema fajerkami. Gdy w mieszkaniu robi się ciepło, Małka przygotowuje skromne śniadanie, potem zarzuca chustę na ramiona i idzie po dziesięć deka wołowiny na szabatową kolację.
Czy kawa z praszczurami jest możliwa? Zapraszam.
Bożena Westphal zawodowo związana z genealogią. W założonej przez siebie firmie PRO-AVUS, zajmuje się poszukiwaniem przodków. Książka Kawa z praszczurami powstała w wyniku wieloletniej pracy oraz z potrzeby serca.