Teraźniejszości nie ma. Przyszłość jest wielką niewiadomą. Istnieje tylko przeszłość.
„Pomarańcze na obrazie” to podróż w czasie, którą wypełniają barwne anegdoty i niezapomniane historie. Autor, ze swadą i lekkością pióra rodzinnego kronikarza, otwiera przed czytelnikami drzwi do swojego życia, dzieląc się niezwykłymi opowieściami zasłyszanymi od swych przodków.
Podąża ich śladami przez Poznań, Lwów, Ural, wioskę Masindi w Ugandzie, Holandię aż do maleńkiej Bródki, mitycznej bezpiecznej przystani gdzieś w sercu Polski. Spoglądając z czułością i nostalgią na świat, którego już nie ma, autor uświadamia nam, jak ważne jest ocalenie od zapomnienia tych drobnych, codziennych momentów, które składają się na naszą historię.
Z następnych zdjęć patrzył już na niego Ryś, jakiego nigdy nie znał (i już nie pozna). Mężczyzna, jakim zawsze chciał – niekiedy zbyt nachalnie – aby się stał. Po latach, gdy już mógł o tym w miarę spokojnie myśleć, musiał przyznać, że Zawoja odrobił dobrze swoją lekcję i nawet przemyślany sposób, w jaki ułożone były fotografie, wskazywał na to, jak umiejętnie – po pierwszym, nieuniknionym szoku – dozował mu napięcie. Ostatnie zdjęcie ukazywało prowizoryczną mogiłę, trzy krzyże z karabinów wbitych w ziemię i kołyszących się na nich alianckich hełmów.