Zupełnie nieznane u nas (ale i zapomniane w Czechach) teksty Haška o Polakach. Są śmieszni jak dobry wojak Szwejk. Kiedy na początku XX w. pisarz przybył do Galicji, była ona zacofana jak skansen. Nie miał szans, żeby poznać Polskę dworów i pałaców, gdzie tworzyła się wyższa kultura. Poznał Polskę wsi, knajp, pól i polnych dróg. Co chwilę spotyka jakiegoś pijanego chłopa, który daje mu powód do radości, a on to szybko przenosi na papier, a potem do czeskich gazet. Ładną nam zrobił robotę PR-owską. Kto wie, czy stąd nie bierze się nieufność do prawie wszystkiego co polskie u znacznej części Czechów.
Coś, czego Hasek w ogóle nie może zrozumieć, to miłość do kontuszy. Chłop nie czuje się pełnowartościowy, jeśli nie ma kontusza. Kontusz jest afrodyzjakiem dla kobiet, obiektem pożądania dla mężczyzn. Sprawia, że chłop czuje się jak szlachcic. Ponieważ kultura czeska uwielbia mistyfikacje, jest tu też fałszywy pamiętnik. Kogo? Piłsudskiego, który wyjechał do Paryża i jest oburzony, że francuskie władze nie nakazały tego dnia mówić wszystkim Francuzom po polsku.
"Hašek o Polakach – sama radość! Dobrze się stało, że zebrano wreszcie jego teksty o Galicji sprzed stu lat, bo możemy się w nich przeglądać do woli. Polacy u Haška są śmieszni jak dobry wojak Szwejk. Tylko, że oni żyją ułudą i imponderabiliami, a on jest od nich mądrzejszy, bo bardziej racjonalny. Wieńcząca książkę opowieść Haška o Piłsudskim w Paryżu – w postaci jego rzekomego pamiętnika - to najlepszy portret Piłsudskiego jaki znam. Nikogo u nas nie byłoby stać na taki tekst, ani dziś, ani 90 lat temu." – Mariusz Szczygieł