Gdy zasapany komisarz Uwe Gruber wszedł do jednego z pokoi na parterze budynku, zadzwonił telefon na jego biurku. Była ósma godzina, a on był jeszcze niezupełnie rozbudzony. Do późnej nocy grał z kolegami w karty, pociągając z butelki, więc wstał za późno. Nie usłyszał budzika.
— Dzień dobry panie komisarzu — odezwał się głos dyżurującej policjantki. — Jakiś mężczyzna przed chwilą zadzwonił na telefon alarmowy. Zdążył powiedzieć drżącym głosem: „Ona już nie żyje” i wypadła mu z ręki słuchawka…