Ernest ma trzydzieści trzy lata i jest wziętym grafikiem komputerowym. Niemal odcięty od świata zewnętrznego, pracuje wyłącznie w domu, który stał się jego twierdzą. Przychodzi jednak dzień, w którym postanawia ją opuścić i dać sobie szansę na rozpoczęcie nowego etapu w życiu. Udaje się do firmy i wręcza wypowiedzenie. Wreszcie jest wolny i może spełnić swoje największe marzenie: zobaczyć ocean.
Jego celem staje się Lizbona. W podróż wyrusza bez planu, autostopem, otwarty na to, dokąd zaprowadzi go droga. Każde kolejne miasto i każda napotkana osoba utwierdzają go w przekonaniu, jak wiele tracił, kiedy odsuwał się od ludzi i tkwił w niewoli własnych uprzedzeń. Czy uda mu się znaleźć miejsce, w którym poczuje się naprawdę szczęśliwy?
Jego lęk narastał, kiedy zbliżał się do następnego piętra. Otarł twarz. Zawładnęła nim niezdrowa ciekawość. Kiedy drzwi piętra z pragnieniami rozstąpiły się przed nim, poczuł zawód. Było tam ciemno. Na środku stało krzesło, na które padało rażące światło z żarówki wiszącej na samym kablu nad krzesłem, a kawałeczek dalej – niewyobrażalnie olbrzymi zgaszony telewizor.
Telewizor się włączył, a jego oczom ukazały się obrazy, które nigdy się nie wydarzyły, takie jak narodziny dziecka, ślub z partnerką, awans w pracy, niezapomniane podróże, nawiązanie nowych znajomości, tych na całe życie i tych na chwilę. U dołu ekranu widniał pasek informacyjny, na którym leciał napis:
„TO WSZYSTKO MOŻE ZDARZYĆ SIĘ PRZEZ TRZY LATA”.