Warren Winiarski, wybitny winiarz kalifornijski, powiada, że wino pozwala dopełnić w nas to, co niedopełnione, dokończyć to, co niedokończone. Trudno lepiej określić, czym jest wino jako substancja magiczna, która czyni z jego wielbicieli nieformalną sektę rozproszoną po całym świecie. Właśnie tę magię próbuje zgłębić Marek Bieńczyk w kronikach pisanych od lat.
„Przyjemność bycia winomanem jak stado szympansów na wielu siedzi gałęziach”, czytamy w jednej z nich. Marek Bieńczyk – znany pisarz, laureat Nagrody Literackiej Nike 2012 – z pasją, ale też z humorem, śmiechem i dystansem opowiada o winie na różne sposoby. Albowiem przyjemność płynąca z wina polega nie tylko na degustowaniu, na duchowych uniesieniach czy na poznawaniu tajników produkcji. Równie ważna jest gawęda, opowieść, dla której wino jest to głównym tematem, to pretekstem. Nie musimy być koneserami, znawcami wina, aby kroniki te smakować.
Jak pisze autor, „nie musimy przecież kochać Laury, by czytać sonety Petrarki do Laury. Innymi słowy: można pić tylko słowa”.