Kobiecość i rządzenie są wzajemnie sprzeczne – ostrzegał szesnastowieczny szkocki reformator John Knox w broszurze „Pierwszy ryk trąby przeciwko potwornym rządom kobiet”. Przez stulecia powszechny był w Europie pogląd, że zgodnie z prawami boskimi i naturalnymi władzę sprawować powinni wyłącznie mężczyźni, predestynowani do tego zaletami swojej płci. Uważano, że odstępstwa od tej kardynalnej zasady skutkują katastrofami moralnymi i politycznymi.
Jedyne kobiety u władzy – księżne, królowe, cesarzowe – miały zupełnie inne zadanie niż troszczenie się o państwo na geopolitycznej scenie. Władczynie miały zapewnić ciągłość dynastii. I tyle. Bezpłodne lub rodzące wyłącznie córki narażały się na unieważnienie małżeństwa, a nawet śmierć; płodne – na zarzuty zdrady małżeńskiej; wierne – na oskarżenia o nadmierne przywiązywanie do siebie męża; ambitne – o knowania. Te, które sięgały po więcej, były w oczach poddanych „wilczycami” i „harpiami”.
Tym bardziej warto przyjrzeć się tym nielicznym kobietom, które – wbrew nauce Kościoła, tradycji i często niechęci poddanych – zdołały w Europie zdobyć realną władzę, od czasów Bizancjum po wiek XXI. Wybraliśmy przede wszystkim te monarchinie, które panowały samodzielnie i udzielnie, zdecydowanie weszły w męskie role i potrząsnęły Europą. Pod uwagę wzięliśmy też władczynie, które współrządziły wraz z mężami, a często z racji urodzenia i dziedziczonych terytoriów przewyższały ich uprawnieniami. Wreszcie regentki decydujące w imieniu niepełnoletnich synów, królowe wdowy niewypuszczające władzy z ręki. Ich portrety przedstawiamy w porządku chronologicznym, na czoło wysuwając cztery największe, zdaniem historyków, władczynie Europy.
Przyglądamy się, gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach zdobyły władzę. Jakie zawirowania polityczne i jakie przymioty charakteru pozwoliły im wpływać na losy kontynentu. Czego dokonały i jakim kosztem.
Zapraszamy do lektury.