Tak niedawno, jak się wydaje, ogłosiliśmy pierwszy ranking drukarni dziełowych „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”, a to było w 2004 roku. Teraz z radością prezentujemy już dziewiątą edycję tej rywalizacji. Nasz ranking wskazuje największe zalety drukarń, a jednocześnie cele, które wymagają ciągłego udoskonalania.
Tak niedawno, jak się wydaje, ogłosiliśmy pierwszy ranking drukarni dziełowych „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”, a to było w 2004 roku. Teraz z radością prezentujemy już dziewiątą edycję tej rywalizacji. Nasz ranking wskazuje największe zalety drukarń, a jednocześnie cele, które wymagają ciągłego udoskonalania. Mamy nadzieję, że ranking stanowi ważną wskazówkę dla wydawców przy wyborze partnera, który stworzy najwyższą jakość dla ich prac. Poprosiliśmy przedstawicieli oficyn wydawniczych o przyznanie ocen współpracującym drukarniom w kategoriach: „jakość produkcji”, „terminowość realizacji zleceń”, „elastyczność na prośby i sugestie”, „jakość kontaktów interpersonalnych” oraz „satysfakcja z zakresu świadczonych usług”. Przyznane oceny mnożone są przez tzw. wskaźnik wagi poszczególnych kategorii, za najważniejsze uznając jakość i terminowość, a za „najmniej istotne” — satysfakcję z zakresu usług. Specjalnie w rankingu pomijamy istotny wskaźnik ceny usługi, gdyż celem zestawienia jest ukoronowanie najwyższej jakości. Wprawdzie jak wynikło z naszego badania, wydawcy najczęściej zlecają druk zakładom, które oferują najkorzystniejszą cenę, ale jakość i zaufanie również się liczą. Co istotne, w ankietach zbieranych do rankingu drukarń wydawcy typują firmy, z którymi współpracują od wielu lat. Podmioty, które figurują w naszym rankingu należą do czołówki polskich drukarń dziełowych. Mogą pochwalić się pełnym portfelem zamówień i nagrodami za najlepszą jakość druku
Na Kresy Wschodnie przybyło wiele tysięcy Żydów z Rosji carskiej, uciekając przed rewolucją roku 1917, i w następnych latach wojny domowej, jaka wówczas się toczyła. Byli wśród nich ludzie z całego imperium rosyjskiego, i z Moskwy, i z Odessy, i z Krymu, o przeróżnie brzmiących nazwiskach, które potem też w różny sposób zapisywano w polskich dokumentach, toteż nie wykluczam, że mogło się pojawić i takie, które ja wybrałem. Zapis niemiecki – Blum, także się przewijał w moich kwerendach po archiwach, lecz chciałem trochę odróżnić mojego bohatera, nie określając wyraźnie z jakich stron pochodzi, i w jakim duchu był wychowany. Najważniejsze było dla mnie znaczenie tego słowa, bloom – kwitnący, człowiek w pełni sił, który stracił w mojej opowieści wszystko to, co kochał. Obecność pomarańczy za czasów sowieckiej okupacji może budzić zdziwienie, lecz, jak to w życiu bywa, najbardziej niesamowite jest możliwe. Tak też było i za tej pierwszej bytności Sowietów we Lwowie. Przez cały czas przez granicę chodzili kurierzy i odbywał się przemyt różnych towarów, z Rumunii i Węgier. Myślę, że pani Aronsonowa miała swoich stałych dostawców jeszcze sprzed wojny, jak również miała swoich stałych klientów. Oczywiście w czasie okupacji nie mogły to być ilości handlowe, ale dla znajomych i przyjaciół zawsze coś miała pod ręką w swoim małym koszyku. Zależało mi na tym, aby tak było, bo bardzo lubię obraz Aleksandra Gierymskiego „Pomarańczarka” i mam nadzieję, że w mojej opowieści owe pomarańcze nieco ociepliły tę lwowską noc – opowiada - w rozmowie z Tomaszem Zapertem - Wiesław Helak, reżyser i scenarzysta, autor książki „Lwowaska noc”
Książki miesiąca
„Daleko stąd” Evelyn Waugh i „Zielony, Nikt i gadające drzewo” Małgorzaty Strzałkowskiej
„Łagiewniki. Szansa dla świata” Adama Bujaka i „Joseph Anton. Autobiografia” Salmana Rushdie
Proponujemy także:
Wydarzenia
Bestsellery
Co czytają inni
Koszyk z książkami
Na-molny książkowiec
Między wierszami
Felieton Marka Ławrynowicza
oraz recenzje