Biblioteka zdyscyplinowana
- Likwidowałem księgozbiory po wielu znanych i wybitnych postaciach, po artystach, naukowcach, i zawsze podczas mojej pracy ogarniał mnie wielki smutek i refleksja, ze czyjaś praca całego życia, wielka pasja i zapewne ogromne pieniacze w jednej chwili tracą znaczenie. Mało tego, ten wielki i wartościowy księgozbiór, budowany przez całe życie, staje się dla członków rodziny ciężarem. Nie chce takiego losu dla moich książek i dlatego tak bardzo dbam, by nie rozbudowywać biblioteki. Każdy tytuł jest przemyślany i jeżeli trafia na moją półkę jakikolwiek nowy, musi wypchnąć jeden z tych, które już na niej są – w cyklu "Prywatne Biblioteki" zaglądamy do biblioteki Waldemara Szatanka, właściciela sieci warszawskich antykwariatów „Książka Dla Każdego”
Księgarnia i Dom Wydawniczy Trzaska, Evert i Michalski
Absolutnym priorytetem spółki była edycja obszernych wydawnictw encyklopedycznych, gdyż żadne z ówczesnych wydawnictw nie zajmowało się tego rodzaju publikacjami. „TEM” zajął więc i eksploatował teren dosyć dziewiczy na polskim rynku książki. Największą wagę przykładali wspólnicy do wypuszczenia na rynek pierwszego wielkiego dzieła, dwutomowej „Encyklopedii Powszechnej”. Gotowa „Encyklopedia Powszechna”, obliczona na ok. 3 tys. prenumeratorów, zdobyła ich sobie ponad dwa razy więcej, bo blisko 7500 – prezentujemy kolejne wydawnictwo w cyklu „Wydawcy międzywojennej Polski”
Przepis na kryminał po islandzku
- Czasem punkt wyjścia do książki stanowi realne wydarzenie, a czasem zaczynam od fikcyjnego pomysłu. Nie wolno jednak myśleć, ze wystarczy siedzieć sobie w domu, a książka „sama do ciebie przyjdzie”. Na każda powieść składa się wiele czynników, czasem dosyć zaskakujących. Przed napisaniem „Porachunków” podarowałam swojej siostrze kapsułę czasu, po czym przyszło mi do głowy, że to interesu jacy punkt wyjścia do następnej książki – rozmowa z Yrsą Sigurdardóttir
Reportaż to umiejętność opowiadania prawdziwych historii
– Z początku chciałem być dziennikarzem sportowym. Pierwszy staż: dział sportowy „Wieczoru Wrocławia” i współpraca z „Tygodnikiem Żużlowym”. Ale znów dość szybko uświadomiłem sobie, ze dziennikarstwo sportowe nie jest dla mnie. Zacząłem pisać o otaczającej mnie rzeczywistości, najpierw w gazecie lokalnej, potem w „Newsweeku”. Teksty były coraz dłuższe, coraz bardziej dogłębne. Po kilku latach wiedziałem już, czego chce i marzyłem, aby pójść drogą Kapuścińskiego – rozmowa z Mirosławem Wlekłym